Jest rzeczą zadziwiającą i wprost niepojętą, dlaczego świat, a w zasadzie światła Unia Europejska nad zupełnie nieznaną i pochodzącą z pogranicza naukowej fantastyki technologią wychwytywania dwutlenku węgla i jego późniejszego podziemnego składowania, przeszedł do porządku dziennego, akceptując ją w sposób wręcz bezkrytyczny. Odrzuca natomiast energetykę jądrową, choć w przyszłym roku minie dokładnie 60 lat od uruchomienia w znajdującym się 100 km od Moskwy Obnińsku - pierwszej na świecie cywilnej elektrowni jądrowej. Elektrownia to - z dzisiejszej perspektywy - w stosunku do tego obiektu duże słowo, wszak w APS-1 z 36 MW ogólnej mocy, na energię elektryczną przetwarzano zaledwie 5 MW, reszta była zamieniana na ciepło. Elektrownię wyłączono trwałe z eksploatacji w pierwszej połowie 2002 roku, a więc dokładnie po pół wieku funkcjonowania. O energetyce jądrowej można więc powiedzieć, że jest technologią w pełni dojrzałą, o której wiemy dzisiaj już niemal wszystko. Zarówno to, co dobre, jak i to, co złe. I jest jedynym znanym i sprawdzonym sposobem generacji dużych ilości energii elektrycznej na masową skalę, w sposób ciągły i kompletnie pozbawiony emisji dwutlenku węgla. Przy niewielkiej wagowo ilości pozostałych odpadów, które i tak mają swój czas połowicznego zaniku. Jeśli ktoś nie akceptuje emisji dwutlenku węgla przy produkcji energii elektrycznej i cieplnej musi zaakceptować energetykę jądrową. Jeśli boi się atomu, musi zgodzić się na emisję dwutlenku węgla. Trzeciej drogi nie ma.