W cenie każdej megawatogodziny energii elektrycznej tylko według ostrożnie szacujących analityków rynku energii co najmniej 1,80 zł pochłania sponsoring sportu. I mowa tutaj o poważanych przedsięwzięciach rangi ogólnopolskiej. Jeśli dodamy do tego wydarzenia o charakterze lokalnym kwota ta z powodzeniem przekroczy 2 zł. Ktoś powie, że to przecież niewiele, bo przeliczając na kilowatogodziny to ledwie dziesiąta część grosza, której zwykły konsument rozliczany według taryfy G praktycznie nie zauważy. Ale też nie jest tajemnicą, że przetargi na dostawę energii elektrycznej były wygrywane różnicą 40 - 50 groszy na megawatogodzinie.
Korupcja w polskim sporcie zrodziła się z pieniędzy spółek Skarbu Państwa, które przeszły przez określone kluby. To jest potwornie gorszące. A te pieniądze, które - jak się mówi - niosą ze sobą społeczną odpowiedzialność biznesu, spłacają najczęściej zobowiązania polityczne. Spółka Skarbu Państwa chętnie angażuje się w różne przedsięwzięcia pod warunkiem, że za taką akcją stoi konkretny polityk. Więc to z natury jest nieszczere, po prostu fałszywe - mówił cztery lata temu minister Skarbu Państwa w pierwszym rządzie Donalda Tuska - Aleksander Grad, podczas spotkania ze studentami w piwnicy kabaretu Loch Camelot. Aleksander Grad wprawdzie po raz czwarty uzyskał mandat poselski, ale miejsca w rządzie Donalda Tuska już nie zachował.
Wielce znamienna była sytuacja w ubiegłym roku, gdy po wyborach samorządowych jeden z poważanych koncernów energetycznych wycofał się nagle ze sponsorowania kilku festiwali kulturalnych kontestując w ten sposób postać wybranego w demokratyczny sposób prezydenta miasta.