Estoński rząd kończy już prace nad reorganizacją rynku gazu. Wzorem Litwy, chce, wcielając III Dyrektywę UE, przejąć gazociągi, którymi zarządza spółka „Eesti Gaas". Spółka obecnie ma w swych rękach sieć gazociągów, a także zajmuje się importem gazu i nim handluje.
Głównymi akcjonariuszami spółki są: Gazprom (37,02 proc. akcji), "E.ON Ruhrgas International GmbH" (33,66 proc.), fińskie "Fortum Heat and Gas OY" (17,72 proc.) i „Itera Latvija" (9,85 proc.), która jest rosyjską spółką - córką i razem z Gazpromem i „E.ON Ruhrgas" zarządza łotewską spółką gazową „Latvijas Gaze". Drobni akcjonariusze mają w"Eesti Gaas" zaledwie 1,75 proc. akcji.
Jak podaje dziennik „Postimees", gazociągi ma przejąć państwowy operator sieci energetycznych "Elering". Istniejący w Estonii system gazowej sieci wyceniono już na 25 mln euro. Raul Kotow, członek zarządu spółki "Eesti Gaas", twierdzi jednak, że nacjonalizacja gazociągów ma odbyć się bez pośpiechu i nastąpi dopiero w 2015 roku. Przedstawiciele estońskiego rządu odbyli już spotkania z akcjonariuszami „Eesti Gaas" i są zdania, że „stanowisko „Fortum" oraz "E.ON Ruhrgas International GmbH" było neutralne, a Gazpromu emocjonalne". Przedstawiciele Gazpromu twierdzą, że do liberalizacji rynku gazu nie potrzeba odbierania jej gazociągów. Może on i bez tego je udostępniać osobom trzecim.