Powszechnie wiadomo, że elektryczność może wywoływać pożary, lecz dopiero niedawno stwierdzono zjawisko odwrotne. W 2011 r. uczeni uniwersytetu Harvard zaprezentowali użycie pola elektrycznego do gaszenia płomieni. Na posiedzeniu American Chemical Society Dr. Ludovico Cademartiri omówił wykorzystanie unikalnego urządzenia emitującego strumień naładowanych cząstek do zgaszenia słupa otwartego ognia o długości ponad 30 cm. Ten sposób gaszenia mógłby zastąpić lub zmniejszyć zużycie wody wylewanej na płonący obiekt, ograniczając zarówno ilość zużytej wody jak i powstałe w nim szkody. Najwyraźniej fizycy wiedzieli już od 200 lat o oddziaływaniu elektryczności na proces palenia. Jednak, zdaniem dr Cademartiri, nie zwracano uwagi na istotę tego związku.
Okazuje się, że cząstki sadzy i płonących substancji ulegają w ogniu naładowaniu. Gdy płomień znajdzie się w obrębie działania pola elektrycznego, naładowane cząstki zostają wyciągnięte z ognia na zewnątrz. Pozbawiona palącego się materiału strefa płomienia ulega natychmiastowemu schłodzeniu. Napływające paliwo nie jest już w tej temperaturze spalane i pożar zostaje przerwany. Układ gaszenia składa się ze wzmacniacza dostarczającego moc 600 W do emitera i kolektora ładunków tj. elektrod. Urządzenie przebadane w Harvard zawierało elektrodę ulotową czyli emiter z drutu zasilaną napięciem przemiennym o wysokiej wartości. Umieszczono ją w pobliżu płonącego strumienia metanu. Badacze twierdzą, że podobny efekt zapewni także sonda o znacznie niższej mocy, co umożliwi jej przenoszenie w plecaku strażaka. Przyrząd ten można także umieścić pod sufitem na podobieństwo obecnie stosowanych zraszaczy. Pole elektryczne można wzbudzać z oddalenia - umożliwi to zdalne sterowanie gaszeniem pożarów.