Perspektywy dla gazu ziemnego w Holandii uległy w ostatniej dekadzie dramatycznemu pogorszeniu. W 2017 r. nowy rząd przyjął ambitny cel redukcji emisji gazów cieplarnianych z założeniem wstrzymania stosowania gazu ziemnego do 2050 r. W ciągu ostatniego półwiecza rola tego paliwa przeszła diametralne zmiany i wydaje się powracać do punktu wyjścia.
Gazowy „boom" i... nieoczekiwany odwrót
Odkrycie wielkich złóż gazu ziemnego w 1959 r. w regionie Groningen wywarło istotny wpływ na gospodarkę paliwowo-energetyczną nie tylko Holandii, lecz całej północno-zachodniej Europy. Zasoby szacowane wtedy na 2800-2900 mld m3 dostarczyły przez 60 lat 2220 mld m3. Od początku lat 1960-tych operator złoża Shell-Exxon Mobil szybko zwiększał wydobycie, zaś publiczno-prywatna spółka Gasunie zbudowała rozległą sieć gazociągów umożliwiając zastąpienie węgla gazem oraz eksport „błękitnego" paliwa do sąsiednich krajów. Jednocześnie państwo realizowało politykę „małych pól gazonośnych" stymulując eksploatację niewielkich złóż na lądzie i szelfie, których operatorzy mogli sprzedawać swoją droższą produkcję wspomnianej spółce Gasunie. Ta z kolei mieszała zakupione paliwo ze swoim tańszym i sprzedawała po uśrednionej cenie. Po 2000 r. stopniowe obniżanie wydobycia na mniejszych polach było kompensowane zwiększaniem eksploatacji największego złoża czyli Groningen. W ostatniej dekadzie udział gazu ziemnego w strukturze nośników pierwotnych energii Holandii utrzymywał się w przybliżeniu na stałym poziomie 40% (najwyższy wśród krajów UE) i wynosił ok. 36 mld m3. Tak wysoki wskaźnik procentowy zawdzięczano wydobyciu krajowemu, gęstej sieci rozdzielczej na całym obszarze, upowszechnieniu ogrzewania gazowego (aż 95% budynków) i relatywnie niskiej cenie paliwa dla odbiorców przemysłowych i rolniczych. Do wytwarzania energii elektrycznej przeznaczano w tym okresie znacznie mniejszą ilość „błękitnego" paliwa niż dla ciepłownictwa, mianowicie ok. 13.5 mld m3 rocznie.