Tysiąc dolarów za tysiąc metrów sześciennych- taką prognozę cen gazu podał w 2008 roku szef Gazpromu Aleksiej Miller, opierając się na bezprecedensowym wzroście cen ropy: osiągnęły wówczas historyczne maksimum 140 dolarów za baryłkę. Trzynaście lat później ta prognoza faktycznie się sprawdziła - ceny gazu w Europie przekroczyły nawet prognozę szefa Gazpromu.
Na początku sierpnia 2021 r. szacowana wartość kontraktów terminowych na gaz na holenderskim indeksie TTF wynosiła około 515 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, a do końca września podwoiła się, by 6 października osiągnąć nienotowany dotąd rekord - 1937 USD.
Według S&P Global Platts europejskie ceny gazu skoczyły do 62-65 euro za megawatogodzinę w przeliczeniu na energię elektryczną, podczas gdy na początku 2021 r. wynosiły tylko 15,17 euro za megawatogodzinę.
Polscy i litewscy politycy od razu obarczyli za ten stan Rosję. Ponoć miała wstrzymywać dostawy gazu.
Nieco inaczej podchodzili politycy z zachodniej Europy. Prezydent Francji Emmanuel Macron oceniając wpływ Rosji na ceny gazu oświadczył, w wywiadzie dla Financial Times (FT), że według niego nie ma dowodów na to, że Moskwa manipuluje cenami energii. Zaznaczył, że nie obwinia nikogo za obecną sytuację. „Mówimy o stosunkach handlowych. Nie powinny być wykorzystywane do celów geopolitycznych - podkreślił.
Ministerstwo Gospodarki i Energii RFN zwróciło również uwagę, że latem w krajach ważnych dla dostaw gazu do Niemiec - Rosji i Norwegii - prowadzono prace techniczne na obiektach przemysłu gazowniczego, a także pojawiły się trudności w produkcji gazu, co doprowadziło do zmniejszenia ilości importowanego paliwa.