Zaniedbania w cyberbezpieczeństwie słono kosztują. Firmy tracą średnio ponad 4 mln dolarów rocznie z powodu ataków hakerów, wynika z najnowszego raportu IBM Security. Kto za to płaci? Na pewno nie korporacje - aż 6 na 10 ankietowanych firm przyznaje, że kosztami obarcza swoich klientów.
Miliony powodów do obaw
Raport IBM Security został skonstruowany na podstawie dogłębnej analizy rzeczywistych naruszeń danych, dostarczonych przez 550 organizacji z całego świata. Analiza dotyczyła okresu od marca 2021 r. do marca 2022 r. Badanie zostało sponsorowane i przeprowadzone przez firmę Ponemon Institute, na zlecenie IBM.
Autorzy dokumentu zwracają uwagę na rosnące koszty spowodowane cyberatakami. Średni koszt naruszenia bezpieczeństwa wśród badanych organizacji wyniósł 4,35 mln dolarów. To rekordowy poziom i wzrost o prawie 13 proc. względem badania sprzed dwóch lat. Badacze wskazują na zależność pomiędzy stratami, powstałymi w wyniku cyberataków, a wzrostem cen produktów i usług. W analizowanej próbie aż 6 na 10 (60 proc.) podmiotów podniosło ceny.
Ceny produktów rosną nie tylko z powodu inflacji, ale także cyberataków. Mało kto zdaje sobie sprawę, że te kosztują i to słono. Najlepszym tego dowodem jest atak na infrastrukturę krytyczną operatora amerykańskiej sieci rurociągów paliwowych Colonial Pipeline. W tym przypadku sam okup wypłacony przestępcom kosztował firmę 5 mln dolarów. Do tego trzeba doliczyć brak możliwości realizowania dostaw, straty wizerunkowe oraz koszty zabezpieczeń. Te koszty firmy przerzucają siłą rzeczy na klientów rekompensując straty - tłumaczy Krzysztof Wójtowicz, dyrektor sprzedaży w ICsec S.A.
Nawracające problemy
Twórcy opracowania akcentują znaczenie "efektu prześladowania" - psychologicznego procesu generowanego przez powtarzające się naruszenia bezpieczeństwa. Raport IBM wskazuje, że zdecydowana większość (83 proc.) badanych podmiotów doświadczyło więcej niż jednego ataku podczas swojej działalności. Skutki włamań są odczuwalne w dłuższym okresie i mają tendencję wzrostową - prawie połowa (50 proc.) kosztów naruszeń jest ponoszonych ponad rok po incydencie.
Średni czas od wycieku do jego wykrycia to około 6 miesięcy. W tym czasie organizacja jest narażona na niekontrolowany wyciek informacji i zasobów. Zdarza się, że wiadomości z żądaniem okupu wysyłane są dopiero po roku od włamania - tłumaczy Wójtowicz.
Wśród zbadanych organizacji, prawie 80 proc. nie stosuje strategii zerowego zaufania (podejście do bezpieczeństwa zakładające weryfikację każdej transakcji i każdego adresu IP, pod kątem możliwego cyberataku).