Na palcach obu rąk można policzyć kraje, w których w ubiegłym roku spadła produkcja energii elektrycznej. Oznacza to bowiem, że nie ma globalnego kryzysu w gospodarce światowej - wszak produkcja i konsumpcja energii elektrycznej jest jednym z najskuteczniejszych mierników gospodarczej koniunktury. Jednak największym i jedynym przegranym w tej kategorii była Litwa, która zobligowana traktatem akcesyjnym do UE wygasiła w 2010 roku swój ostatni reaktor jądrowy, co przełożyło się na rekord świata na poziomie minus 62,7 proc. i osiągalny wolumen produkcji rzędu 5,7 TWh rocznie, co plasuje ją na ostatnim miejscu światowych producentów energii elektrycznej tzn. tych którzy mieszczą się w globalnych statystykach. Grubo poniżej poziomu Trynidadu i Tobago. Na drugim miejscu znalazła się paradoksalnie nie plajtująca Grecja, gdzie spadek produkcji energii elektrycznej wyniósł tylko 3,7 proc., a Wenezuela ze spadkiem minus 6,5 proc.. nieznacznie wyprzedzająca tylko...