Rosja, przy użyciu swoich formacji zbrojnych, dokonała aneksji Krymu. Stało się to przy biernej postawie świata i przy aplauzie obywateli FR. 18 marca 2014 r. W. Putin wygłosił na Kremlu orędzie o przyłączeniu do FR nowych dwóch podmiotów - Krymu i miasta Sewastopol. Jego mowa przypominała w konstrukcji najlepsze wystąpienia Hitlera - jak choćby to z 30 stycznia 1939 r. gdy przemawiając do Reichstagu - przywódca III Rzeszy mówił o swoim umiłowaniu pokoju.
To wówczas powiedział też: „Wielki polski marszałek [Józef Piłsudski - przyp. P. G.] i patriota [układem z 1934 roku - przyp. P. G.] oddał swojemu narodowi równie wielką przysługę, jak kierownictwo państwa narodowosocjalistycznego niemieckiemu. Także w niespokojnych miesiącach minionego roku przyjaźń niemiecko-polska była jednym z uspokajających zjawisk europejskiego życia politycznego". Putin, tak jak wówczas Hitler, co chwilę dostaje owacje od zgromadzonego tłumu dygnitarzy, gdy „opowiada o Krymie, mogiłach rosyjskich żołnierzy z końca XVIII wieku. O Sewastopolu - ojczyźnie rosyjskiej floty, o świętości i chwale tego miejsca. O tym, że Rosja została z Krymu ograbiona, mimo, że sama przyczyniła się do rozpadu ZSRR, zapominając o Krymie i Flocie Czarnomorskiej. Mówi o milionach Rosjan, którzy położyli się spać w swoim państwie, a obudzili się za granicą. O narodzie rosyjskim, który stał się jednym z najbardziej rozdzielonych terytorialnie narodów na świecie. O mieszkańcach Krymu, których przekazano sobie z rąk do rąk jak worek ziemniaków". Lilia Szewcowa, wybitna znawczyni współczesnej Rosji, w artykule „Forsowanie mitu" opublikowanym w „American Interest" nie ma złudzeń w ocenie rosyjskiej agresji na Krym i Ukrainę. „Patrząc na rozwój wydarzeń - zauważa - doznajemy szoku, że nagle stanęliśmy w obliczu wyzwań analogicznych do tych, jakie poprzedzały wybuch II wojny światowej. Jednocześnie jesteśmy zdumieni dramatyczną ignorancją oraz intelektualną i moralną słabością elit Zachodu w tej sprawie".