W pierwszej połowie 2019 r. odnawialne źródła energii (OZE) w Niemczech wyprodukowały po raz pierwszy więcej energii elektrycznej niż elektrownie węglowe i atomowe razem wzięte. W Wielkiej Brytanii wiosną 2020 r. wstrzymano pracę elektrowni na węgiel na blisko 2 miesiące. Również w Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy w historii OZE dostarczyły więcej elektryczności od węgla. Te wyrywkowe sygnały z sektora elektroenergetycznego trzech wiodących gospodarek świata nie muszą jeszcze oznaczać ostatecznego trendu długoterminowego. Jednak doniesienia napływające z wielu wysokorozwiniętych krajów konsekwentnie utrwalają obraz postępującego wycofywania węgla kamiennego i brunatnego z energetyki zawodowej.
Niemcy coraz bardziej „zielone"
W Lippendorf (Saksonia) koncern EnBW tymczasowo odstawił część wielkiej, nowoczesnej elektrowni na węgiel brunatny z uwagi na nieopłacalność produkcji. To tylko jeden z przykładów recesji w energetyce cieplnej u naszych sąsiadów za Odrą. W 2019 r. ceny gazu ziemnego spadły, opłaty za emisję CO2 wzrosły, a słońce świeciło i wiatry wiały dłużej i silniej. W rezultacie niemieckie OZE wyprzedziły pod względem udziału w produkcji energii elektrycznej (47.3%) dotychczasowych, niezagrożonych wydawałoby się monopolistów tj. węgiel i atom (razem 43.4%) . Z gazu ziemnego uzyskano tam 9.3% , a pozostałe 0.4% pochodziło z innych surowców m.in. ropy naftowej. Podczas gdy wszystkie wymienione źródła odnawialne zwiększyły swoją generację, elektrownie atomowe utrzymały dotychczasową produkcję, zaś tylko węgiel odnotował wyraźny regres: kamienny o 30 %, brunatny o 20 %.