Autobus elektryczny na ulicach Krakowa? Trolejbus byłby lepszy...
24-01-2014
Czyżby opanowała nas gorączka autobusów elektrycznych. Mobilis zadeklarował uruchomienie już od lata 2014 roku w Krakowie pierwszej regularnej linii obsługiwanej przez autobusy elektryczne. Ma dysponować 3 albo 6 autobusami elektrycznymi. MPK nie pozostaje dłużne i zgłosiło już projekt zakupu aż 10 takich autobusów przy wsparciu środków unijnych. Obie firmy chcą za wszelką cenę wybiec przed europejską orkiestrę, pomijając w motoryzacyjnej ewolucji zupełnie etap autobusów hybrydowych. A tymczasem z autobusami elektrycznymi jest tak, jak z początkującymi poetami, którzy próbkami swojej poezji zarzucali „Życie Literackie", gdzie późniejsza noblistka - Wisława Szymborska konsekwentnie odpisywała im używając formułki „na druk jeszcze za wcześnie". Piętą achillesową autobusów elektrycznych są akumulatory. Pomimo ogromnego postępu w tej dziedzinie, nadal są ciężkie i drogie - komplet akumulatorów do autobusu waży od 2 do 2,5 tony, a ograniczona pojemność pozwala na przejechanie na jednym ładowaniu 200-250 km, podczas gdy oczekiwania dla tego rodzaju pojazdów sięgają 400, a nawet 500 km, co zmusza do doładowywania na przystankach końcowych. Nie bez znaczenia jest ich cena, a przede wszystkim żywotność akumulatorów. O ile pierwsze trzy parametry są policzalne, o tyle czwarty jest wielką niewiadomą. Nikt nie wie - choć producenci obiecują złote góry - ile takie akumulatory wytrzymają i jak - w miarę upływu czasu - będzie spadać ich pojemność, a co za tym idzie, zasięg pojazdu. Niektórzy twierdzą, że w ciągu całego „życia" takiego autobusu, trzeba będzie przynajmniej dwa razy wymienić akumulatory, co będzie wiązało się ze znacznymi kosztami. Ale nikt jeszcze tego nie robił... Na „dzień dobry" autobus elektryczny ma kosztować dwa razy tyle co autobus klasyczny.