Spalarnia Copenhill: 107% sprawności i... 4 stoki narciarskie
27-11-2014
Danię postrzega się jako jeden z najbardziej ekologicznych i "zielonych" krajów świata. Czy jednak rzeczywiście słusznie? Oprócz licznych wiatraków i zatłoczonych ścieżek rowerowych występuje tu także powszechny nawyk spalania wszelkich śmieci. Ten sposób utylizacji odpadów jest zazwyczaj aprobowany przez media zagraniczne, które nie wnikając w duńskie uwarunkowania, ukazują głównie jego dodatnie aspekty. W kraju, gdzie wytwarza się wyjątkowo dużo odpadów komunalnych na statystycznego mieszkańca, spala się aż 80% pozyskiwanych śmieci. Wbrew unijnej praktyce większość odpadów nie jest tu selekcjonowana, a recyklingowi poddaje się zaledwie 22% z nich. W rezultacie mnóstwo śmieci, w tym również organicznych o dużej zawartości wody, trafia do pieców wszechobecnych tu spalarni. Sytuacja ta wynika z obowiązujących w Danii rozwiązań prawnych, które nie zachęcają do ograniczania wytwarzania odpadów. W każdym prawie mieście jest spalarnia śmieci, której właścicielem jest najczęściej lokalny samorząd czyli mieszkańcy. Jeżeli więc dostarczają oni mniej surowca do tego zakładu, zmniejsza się jego produkcja, a tym samym i zysk. Utrata przychodu tego zakładu zmusza do podniesienia opłat wnoszonych przez mieszkańców do przedsiębiorstwa gospodarki komunalnej. Zatem dla przeciętnego obywatela korzystniej jest zwiększyć przerób lokalnej spalarni odpadów! Przy takim systemie finansowania gospodarki odpadami redukcja wytwarzania śmieci w gospodarstwach domowych czy komercyjnych prowadzi nieuchronnie do deficytu lokalnego budżetu. Nic dziwnego, że kraj który spala najwięcej odpadów, wytwarza ich również najwięcej.
Od dawna Duńczyków przekonywano, że spalanie odpadów dostarcza ciepła i elektryczności dla ich domów. Dlatego Skandynawowie byli pionierami tego sposobu utylizacji pozostałości komunalnych.