Niskoemisyjne zgazowanie węgla szansą na skrócenie rosyjskiego bata
01-10-2015
„Jeśli węgiel zmienimy w gaz, uratujemy nasze kopalnie" - tak pisał na pierwszej stronie „Dziennik Polski" nazajutrz po wizycie na AGH w Krakowie ministra Skarbu Państwa Andrzeja Czerwińskiego, który asystował przy podpisaniu porozumienia o współpracy pomiędzy Grupą Azoty, a AGH w sprawie badań nad technologiami zgazowania węgla. Podpisane jednak porozumienie - jak to zaznaczono w pierwszym punkcie jego ostatniego - dziesiątego - paragrafu, czego nie dopatrzył się czujny publicysta „Dziennika Polskiego": nie stanowi umowy w rozumieniu kodeksu cywilnego, ani też nie skutkuje powstaniem żadnych prawnych ani finansowych zobowiązań dla stron. Jest po prostu jednym z wielu elementów folkloru przedwyborczego do schowania w bursztynowej szafie znajdującej się w pomieszczeniu, w którym je podpisano. W oczach ministra Czerwińskiego wolumen węgla jaki może być potencjalnie zużyty w procesach niskoemisyjnego zgazowania węgla urasta w wypowiedzi dla PAP-u do 15 mln ton rocznie podczas, gdy instalacja, której studium wykonalności (przygotowywane przez Amec Foster Wheeler Italiana) ma być niebawem ukończone, a przeznaczona do zlokalizowania w Zakładach Azotowych w Kędzierzynie zakłada zużycie na poziomie 900 tys. ton rocznie. To mniej niż połowa rocznego wydobycia przeciętnej kopalni. I jedna piąta tego co obecnie leży na zwałach Kompanii Węglowej, pod warunkiem że to co tam jest, ma jeszcze jakąkolwiek użytkową wartość. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to druga taka instalacja mogłaby powstać przy Zakładach Azotowych w Puławach. Tak jak to planowano, zanim opętała nas rozpętana przez ministra Radosława Sikorskiego magia gazu łupkowego, Grupie Azoty w pierwszym rzędzie nie chodzi o ratowanie doli śląskich górników, a bardziej o zapewnienie największemu polskiemu konsumentowi gazu ziemnego bezpieczeństwa energetycznego poprzez dywersyfikację nośników energii czyli mówiąc lapidarnie - skrócenie rosyjskiego bata.