Na ratunek… Morzu Martwemu
04-01-2016
Jedną z największych osobliwości Bliskiego Wschodu jest Morze Martwe położone w najgłębszej depresji świata (-429 m) między Izraelem i Jordanią. Głębokość tego śródlądowego, bezodpływowego zbiornika wynosi obecnie 304 m i niestety stale zmniejsza się. Kurczą się również jego wymiary: długość wynosi 50 km, a szerokość tylko 15 km. Wyróżniającą cechą tego unikalnego akwenu jest zasolenie 34,2%, nieznacznie ustępujące nielicznym jeziorom na kuli ziemskiej. Wysoka gęstość wody 1,24 kg/litr ułatwia niezmiernie pływanie: na powierzchni można unosić się trzymając w rękach gazetę! Jedyną większą rzeką zasilającą ten bezodpływowy zbiornik jest rzeka Jordan. Przy wyjątkowo wysokiej średniorocznej temperaturze (latem rzędu 45°C, zimą ponad 20°C) oraz niewielkich opadach (około 100 mm/rok) woda intensywnie paruje, a okolica tworzy wypalony krajobraz księżycowy. Mimo to na brzegach rozmieszczone są liczne ośrodki leczniczo-wypoczynkowe, kibuce i zakłady utylizacji bogatych zasobów soli mineralnych. W wodach morza nie spotyka się większych zwierząt, jednak występują tu pewne mikroorganizmy, które dostosowały się do nadmiernego zasolenia.
Niestety tej niezwykłej atrakcji przyrodniczo-turystycznej zagraża widmo zagłady. Degradacja akwenu przypomina do złudzenia zanik innego wielkiego jeziora śródlądowego Azji czyli Morza Aralskiego. W przeszłości ubytek wód Morza Martwego postępował prawie niezauważalnie, lecz w XX wieku zaczął nabierać tempa. W 1930 r., gdy poziom lustra sięgnął 390 m poniżej poziomu oceanów, Morze Martwe objęto ciągłym nadzorem. Po II wojnie światowej wody niesione przez rzekę Jordan zaczęto w coraz większym stopniu wykorzystywać do nawadniania pól oraz celów komunalnych. W ostatnich dekadach z tej rzeki czerpano już 90%, a do morza płynęły właściwie tylko ścieki w ilości 100 mln m3/rok.